Kontynuujemy nasz podróż na południe Kalifornii w kierunku słońca i wspaniałych widoków wybrzeża Oceanu Spokojnego. Na celowniku San Francisco – miasto położone na 28 wzgórzach.
Szykują się przepiękne widoki.
Przed wjazdem do San Francisco zdecydowaliśmy odwiedzić najsłynniejsze kalifornijskie winnice Sonoma Valley i Napa Valley. Ponieważ pogoda za oknem zdecydowanie sprzyjała zwiedzaniu i degustacji win, wybraliśmy się aż do trzech winiarni na darmową degustację. Wśród ogólnie wesołej atmosfery zakrapianej naprawdę świetnymi winami zwiedziliśmy słynną Sutter Home Vinnery oraz Jacuzzi Vinery. Miejsca naprawdę godne polecenia.
Kilka godzin w Kalifornijskiej krainie winnic zdecydowanie poprawiło nam samopoczucie. Ruszyliśmy w kierunku SF, ale do miasta nie zdecydowaliśmy się wjechać. Należało jeszcze wybrać hotel na obrzeżach San Francisco, głównie ze względu na cenę.
Tym razem wybór padł ponownie na sieć “Motel 6”. Wybraliśmy dwuosobowe pokoje z dwoma łóżkami o rozmiarze “Queen Size” na których swobodnie zmieściliśmy się w czwórkę. Tak więc noc dla całej ekipy wyszła nas $65, trzeba przecież od czasu do czasu skorzystać z takich luksusów jak prysznic czy miękkie łóżko.
San Francisco.
Wreszcie jesteśmy w jednym z najpiękniejszych miast w Stanach Zjednoczonych.
Zaplanowaliśmy zwiedzanie miasta i okolic przez trzy dni. Czy nam się uda zobaczyć wszystko to co chcemy, przekonamy się w czwartek – ponieważ w tym dniu zgodnie z planem wyprawy musimy ruszać dalej. Zanim pochłonęło nas miasto spotykamy się w pubie z Marcinem Sieradzkim, człowiekiem który Amerykę zna jak własną kieszeń. 7 lat pracy w branży turystycznej owocuje olbrzymią wiedzą na temat USA. Siedzieliśmy więc zasłuchani w jego opowieści i porady dotyczące podróżowania po Stanach. Ciężko nam to będzie wszystko zapamiętać, ale będziemy mieć pod ręką jego nr. telefonu.
Po bardzo sympatycznym spotkaniu w pubie w końcu ruszyliśmy wraz z Marcinem na zwiedzanie miasta. Dotarliśmy do najpiękniejszych punktów widokowych. Było przepięknie. Nierealne widoki stromych uliczek znane nam głownie z gier komputerowych teraz zmaterializowały się na naszych oczach. Kolejnym punktem był oczywiście most Golden Gate (czyli Złote Wrota) – wizytówka San Francisco. Most okazał się gigantycznym i wspaniałym dziełem inżynierów. Rozpostarty nad wodami zatoki San Francisco Bay zrobił na nas ogromne wrażenie.
Kolejny dzień to zaproszenie od znajomego Marcina , Piotrka na weekend w jego rezydencji w Prunedale w okolicach Monterey Bay. Ponieważ Piotrek to miłośnik broni oraz ekstremalnych wypraw off-road na codzień pracujący w Dolinie Krzemowej mieliśmy nielana frajdę słuchając jego opowieści. Kolejną niespodzianką jaką nam zgotował była wyprawa do pobliskiego lasu położonego tuż nad oceanem. Przejeżdżając przez fragment odcinka należącego do Parku Stanowego Big Sur zauważyliśmy w pewnym momencie grupę osób wpatrującą się w fale oceanu. Okazało się, że obserwują one dwa płynące przy brzegu wieloryby (matka z dzieckiem), które chowały się w tym miejscu przed orkami. Mieliśmy więc dodatkowo nieprzewidzianą atrakcję.
Gdy dotarliśmy po chwili z Piotrkiem na wcześniej ustalone miejsce, mieliśmy okazję pierwszy raz w życiu postrzelać sobie z prawdziwej broni. Zabraliśmy się ochoczo do testowania m4, shotguna i snajperki. Może kiedyś będzie okazja zaprezentowania krótkiego filmiku, który nagraliśmy w czasie “testów’. Zabawa była przednia, do domu wróciliśmy późno po zmroku.
Pawel Paluch © 2013 interameryka.com & brostrip.eu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowane bez zgody autora zabronione.
Cześć 😉
Bardzo ciekawy wpis! Mam pytanie odnośnie ostatniego zdjęcia i miejsca e jakim zostało zrobione.
Z góry dziekuje i Pozdrawiam!:)
Ciężko mi powiedzieć. Proszę napisać do chłopaków z brostrip.eu Ja nie mam pojęcia co to za miejsce. Wygląda mi na okolice Monterey lub Carmel by the Sea.